4 lis 2025

Linie czasowe

Co jeśli tak naprawdę nie umieramy? 
Jeśli śmierć istnieje tylko w naszej głowie? 

To co mam na myśli porównałabym do np. linii czasowych w filmie "Powrót do przyszłości", gdzie dr Emmet Brown tłumaczy Martiemu jak przez podróże w czasie powstały alternatywne rzeczywistości, które rozgałęziły się od oryginalnej linii. Tylko co jeśli nie ma tej "oryginalnej" linii czasowej? 

Albo inaczej. 

Co jeśli po śmierci nasza rzeczywistość odchodzi od tej linii? 
Myślimy, że żyjemy, dla nas czas idzie do przodu, ale tak naprawdę nasi bliscy przeżywają naszą stratę?

Zaczęłam o tym myśleć, bo różne myśli zaprowadziły mnie do pewnego wspomnienia. 
Wspomnienia, kiedy miałam próbę i byłam wtedy przekonana, że nie obudzę się rano, a jednak stało się inaczej. 
Byłam przekonana, że ilość tabletek, które zażyłam i ilość alkoholu, którym je popiłam skończą się wiecznym snem, a jednak obudziłam się następnego dnia. Po przebudzeniu byłam zdziwiona, najpierw zastanawiałam się czy to nie był sen - sprawdziłam, czy na biurku leży list. Leżał. Przeczytałam go i od razu schowałam, schowałam też opakowania po tabletkach, nie chciałam żeby mama cokolwiek znalazła. Wtedy doszło do mnie, że nic mi nie jest. Nic a nic. Czułam się całkowicie zdrowa. Nie bolał mnie ani brzuch ani głowa, nie chciało mi się wymiotować, nie miałam zawrotów głowy, tak jakby wieczorem dzień wcześniej nie wydarzyło się kompletnie nic. 

Pomyślałam wtedy, że to jakiś anioł stróż nade mną czuwa, że nie pozwolił mi jeszcze odejść, bo coś mnie czeka. Pomyślałam, że mam do wykonania w życiu jeszcze jakąś misję, dopóki nie pozwoli mi odejść. Wiele się później jeszcze wydarzyło, ale to innym razem. Najważniejsze teraz - jak patrzę na to z perspektywy czasu? W końcu od tamtego "wydarzenia" minęło już 3,5 roku. 

To dziwne, że po takiej "kolacji" wstałam jak nowo narodzona, ani tuż po, ani później na przestrzeni kilku tygodni nie miałam żadnych dolegliwości czy konsekwencji mojej decyzji. Życie toczyło się jak do tej pory. 

Co jeśli tamtego dnia tak naprawdę umarłam, ale nie mam tego świadomości? 

Potrafię sobie wyobrazić, jak moja mama wchodzi do pokoju, nie może mnie dobudzić, znajduje list na biurku, zanosi się płaczem, krzyczy. Dlaczego potrafię sobie to wyobrazić? 

Może tak naprawdę życie ludzi, których znałam toczyło i toczy się dalej, a po prostu ja zniknęłam z tamtej linii czasowej? 
Co jeśli tak działa życie? 
Ludzie umierają w wypadkach, po ciężkich operacjach, kiedy nie udało się ich uratować. Może oni dalej żyją w swojej linii czasowej, w której jednak lekarzom się udało? 

Pomyślałam, że jest to myśl, którą chcę się podzielić, że być może napiszę o tym opowieść, zawsze marzyłam o napisaniu książki, mam nawet zaczętych kilka historii, ale nigdy nie miałam odwagi nikomu tego pokazać, opublikować czy udostępnić gdziekolwiek, a może powinnam? Może to jest moje przeznaczenie? Chciałabym się kiedyś o tym przekonać, ale najpierw musiałabym być z czegoś dumna i zadowolona minimum w 90%, a na to jeszcze poczekam. 

Jeżeli ktokolwiek to przeczytał, dziękuję.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się z każdego szczerego komentarza.
Nie dodawaj takich, typu kopiuj/wklej.
Zostaw link do swojego bloga, zajrzę. :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka